Staję rano przed toaletką i obiecuję sobie, że tym razem inny kolor, że może butelkowa zieleń, która czeka już od dawna, że może zimowy makijaż ze srebrnym, brokatowym cieniem, a może granat? Otwieram szufladę i? Jak zwykle oczy widzą najpierw to, co burgundowe i fuksjowe. To moje kolory. Przy ich połączeniu z brązem niebieska tęczówka staje się jeszcze bardziej niebieska, spojrzenie nabiera wyrazu, a dzień nabiera barw.
Burgundy i fuksje to moje barwy ochronne. Kiedy zdarza się dzień gorszego nastroju, spadku formy, wtedy tym bardziej muszę mieć ze sobą moje kolory. Często stawiam na nie zarówno na powiekach jak i na ustach, ale warunkiem przy takim zestawieniu jest dobry podkład, tak, żeby żadne zaczerwienienia nie były widoczne na twarzy.
Nowością i odkryciem stycznia jest rewelacyjny krem koloryzujący CC marki Physicians Formula. Do tej pory rzadko sięgałam po tego typu kosmetyki z lekkim kryciem, bo wydawało mi się, że nie będą wystarczające. Krem CC z założenia jest lżejszy od podkładu, i tak też jest w tym przypadku, jednak nie oznacza to gorszego efektu. Konsystencja jest niczym mus, komfortowa i niezwykle lekka, kolor wyrównany a produkt tak komfortowy, że zupełnie nie czuć go na twarzy. Jeśli zdecydujecie się na mojego nowego ulubieńca zwróćcie koniecznie uwagę na kolorystykę - marka Physicians Formula nie ma w swoim asortymencie bardzo jasnego odcienia podkładu, ten opisywany jako light moim zdaniem wypada bardziej na medium. Dostępne wyłącznie w Perfumerii Douglas lub online klik!
Kiedy już mam pewność, że cera jest wyrównana i promienna, czas na makijaż oka. Jedną z moich ulubionych baz pod cienie jest produkt włoskiej marki Collistar. Baza o konsystencji delikatnego kremu, bardzo wydajna i skuteczna - sprawdza się pod cienie każdego rodzaju.
Dzisiaj postawiłam na trzy cienie marki Collistar o trzech rodzajach wykończenia. Bazowy cień vet & dry numer 27 (z bardzo drobną drobiną, idealny do rozświetlenia spojrzenia), drugi z tej samej serii o numerze 26 (matowy, burgundowy, bardzo napigmentowany cień) oraz numer 65 z linii seta (chłodny brąz połączony ze srebrną, dość dużą drobiną).
Trzecim, przedostatnim krokiem w makijażu oka, i jednocześnie największą zmianą w moim makijażu jest nowy, brązowy (!) liner Physicians Formula. Odkąd go wypróbowałam, ani razu nie użyłam czarnego eyelinera. Pisak z bardzo precyzyjną końcówką, która nie wysycha. Ciemnobrązowy, chłodny odcień, kreskę robi się nim w mniej niż 10 sekund. Wydaje mi się, ale najlepiej sami sprawdźcie, że jest również dostępna wersja w kolorze czarnym.
Ostatnim etapem makijażu oka jest oczywiście wytuszowanie rzęs. Tutaj nikogo nie zaskoczę, wróciłam do klasyki - kultowej mascary Infinito marki Collistar. Silikonowa szczoteczka, maksymalne wydłużenie i rozczesanie, tusz, który nie osypuje się i po otwarciu przez kilka miesięcy pozostaje w niezmiennej konsystencji. Często można go kupić w promocyjnej cenie, warto sprawdzać ofertę w Perfumerii Douglas.
Dopełnieniem każdego makijażu jest oczywiście szminka. Na początku stycznia skusiłam się na nowy odcień moich ulubieńców marki Golden Rose Matte Lipstick Crayon w kolorze 08. Tych pomadek nie trzeba specjalnie przedstawiać - marka proponuje nam bardzo szeroką gamę kolorystyczną, odcień 08 skradł moje serce. Na zdjęciu możecie zauważyć, że moja kredka jest nieco niższa niż standardowo wygląda ta pomadka - tak, tak, ponieważ praktycznie się z nią nie rozstaję, już kilkukrotnie ją ostrzyłam.
Mam nadzieję, że moje nowości i ulubieńcy wpadli Wam w oko. To nie koniec testów, ale obiecuję, że w kolejnym makijażu pokażę Wam dla urozmaicenia inną kolorystykę.
Stay tuned!
Post nie jest sponsorowany, wszystkie opinie są moje, na podstawie przetestowania produktów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz