niedziela, 28 sierpnia 2016

34. Fashion kids - moje spojrzenie na modę dziecięcą | Dwie propozycje stylizacji na końcówkę lata

Wydaje mi się, że każda kobieta w głębi duszy marzyła kiedyś o tym, żeby mieć córeczkę. Kokardki, sukienki, falbanki, różowe okulary i spineczki z brokatem. Oczywiście nie chodzi o sprowadzanie wszystkiego tylko do ubrań i dodatków, ale same powiedzcie, czy tak nie jest - od razu w naszej głowie powstaje obraz małej księżniczki. Prawdą jest, że nie jest sztuką ubrać ładnie dziewczynkę, wyzwanie pojawia się, kiedy myślimy o stylowym outficie dla chłopca. 


Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam mojego małego modela, Gabriela i dwie propozycje stylizacji na końcówkę lata, które przygotowała jego mama. Nie muszę dodawać, że mama ta pasjonuje się modą i ma świetny gust. Sesja jest dla nich pamiątką, a dla Gabriela była formą zabawy i przyjemnie spędzonym czasem.





Ktoś może powiedzieć - po co stylizować małe dziecko, dlaczego ma być ubierane ciekawie i z gustem, skoro ma dopiero kilka lat?  A ja powiem na to - a dlaczego nie ma być? Nie ma w tym nic złego, że w dziecku wyrabia się poczucie stylu i tego, że dobrze jest wyglądać dobrze. Nie mówię, żeby popadać w przesadę - dobrze ubrane dzieci też chodzą w dresach na plac zabaw, brudzą się w piaskownicy i skaczą w kaloszach po kałużach. Również wychowuje się je na wartościowych, dobrych ludzi. Jest miejsce na wszystko. A kiedy, jak nie w dzieciństwie, zaszczepiać w dziecku takie ogólne poczucie dobrego smaku?




Jeśli o modzie dziecięcej mowa, nie mogę nie poruszyć tematu cen ubranek dla najmłodszych. W większości przypadków, niestety absurdalnie wysokich cen. Nie dajmy się zwariować. Moda na modę spowodowała, że jeansy dla półrocznego bobasa są droższe, niż jeansy dla dorosłego, a przecież wiadomo, że dziecko zdąży je założyć w najlepszym wypadku kilka razy i po prostu z nich wyrośnie.  Na szczęście z pomocą przychodzą nam ciucholandy, w których na dziale dziecięcym znajdziemy masę rzeczy, przeważnie w dobrym stanie, bardzo często z nieodciętymi jeszcze metkami. Uważam, że to dobry sposób dla wszystkich, którzy w tym momencie powiedzą - też bym chciał, ale mnie nie stać. 




Mam nadzieję, że miło spędzacie ostatni weekend wakacji! Jeśli chcielibyście swoje pociechy uwiecznić na tego typu zdjęciach, zapraszam do kontaktu. 


Stay tuned!

niedziela, 21 sierpnia 2016

33. Ulubieńcy kosmetyczni wyjazdu wakacyjnego - BELL | MAKEUP REVOLUTION | COLLISTAR

Dla kogoś, kogo na co dzień otaczają dziesiątki kosmetyków wizja spakowania się na wyjazd wakacyjny i zminimalizowania ilości zabieranych produktów jest nie lada wyzwaniem. Mam na to dwa patenty - miniatury oraz palety. Te pierwsze, to przeważnie pielęgnacja, palety natomiast idealnie sprawdzają się w makijażu, nie zajmują dużo miejsca i nie ograniczają makijażu do jednego cienia i kreski. Większość z Was pomyśli teraz - po co malować się podczas wakacji? Ja natomiast nie wyobrażam sobie wyjazdu bez moich ulubieńców, a dzisiaj przedstawiam Wam mój niezbędnik!




Wyjazd wakacyjny dla naszej cery rzadko oznacza odpoczynek i regenerację - wręcz przeciwnie, zmiana klimatu, wody, opalanie.. to wszystko sprawia, że skóra potrzebuje wysokiej jakości pielęgnacji. W tym sezonie zdecydowanie wybieram dwa produkty marki Collistar - silnie nawilżający krem do twarzy Aquagel z kwasem hialuronowym, który dzięki swojej żelowej, lekkiej konsystencji błyskawicznie się wchłania, pozostawia cerę wygładzoną i nawodnioną, oraz czarne serum Nero Sublime (więcej na temat całej linii Nero przeczytacie tutaj - klik!). 


W kwestii demakijażu nadal na co dzień jestem wierna mojemu ulubionemu Garnierowi 3 w 1, ale na wyjazd zdecydowanie wybieram mniejszą pojemność płynu micelarnego marki Collistar, który świetnie usuwa makijaż, oczyszcza twarz i daje uczucie komfortu. Wersja podróżna płynu ma 50ml.


Nowością wśród moich kosmetyków kolorowych są korektory marki Bell, dostępne od niedawna na stoiskach marki w Biedronkach. Bell Mr Perfect to dedykowany pod oczy produkt, dostępny w dwóch odcieniach - 01 i 02. Szczerze polecam Wam ten jaśniejszy kolor - odkąd go kupiłam, nie używam żadnego innego korektora - ten świetnie mi się sprawdza! Plusem jest również cena - 7,99 zł. Bell dla Biedronki kolejny raz pozytywnie mnie zaskakuje!


Do przypudrowania strefy pod okiem, bezpośrednio po nałożeniu korektora używam pudru mineralnego marki BareMinerals Mineral Veil, który również mam w postaci miniatury. Oba te produkty aplikuję gąbeczką a'la beauty blender.



Na koniec dwie nowości, które pokochałam od pierwszego użycia - palety firmy Makeup Revolution. Na temat cieni tej marki i tego, jak dobrze mi się sprawdzają, pisałam tutaj - klik!, dzisiaj natomiast przedstawiam Wam dwie palety do modelowania twarzy - Ultra Blush Palette Golden Sugar oraz Protection w odcieniu light. 


Palety te idealnie się uzupełniają! Pierwsza - "okrągła" to zestaw pięknych rozświetlaczy, róży oraz bronzerów, w której każdy odcień wykorzystamy w zależności od charakteru makijażu. Najjaśniejszy highliter sprawdza się idealnie również do rozświetlenia kącika oka.



Druga paleta to idealny na podróż zestaw - korektorów, pudru, bronzera, różu i rozświetlacza - wszystko w jednym opakowaniu z dużym, praktycznym lusterkiem. Ja wybrałam odcień light, ale dostępne są też wersje light/medium i medium. Obie palety Makeup Revolution kupiłam stacjonarnie w Drogerii Vica w Ostrowie Wielkopolskim w cenie ok. 30 zł.


To już wszyscy moi ulubieńcy tegorocznego wyjazdu wakacyjnego. Mam nadzieję, że zainspirowałam Was do przetestowania któregoś z nich!


ps. A podczas tworzenia posta jak zwykle towarzyszył mi.. 


Stay tuned!



Wszystkie opinie wyrażone w poście, dotyczące kosmetyków są moimi własnymi.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

32. Fotograf ślubny #1 - moja najbardziej stresująca praca

Buenas tardes!

Jeśli myślisz, że Twoja praca jest stresująca, to spróbuj na jeden dzień wcielić się w rolę fotografa ślubnego
- coś w tym jest.


Fotografią pasjonuje się od wielu lat. Zdarzały się oczywiście przerwy, kiedy zdjęć nie robiłam wcale - ale mimo to, pasja do fotografowania na stałe zajmuje miejsce w moim sercu. A jeśli o sercu i zdjęciach mowa, to nie może obyć się bez fotografii ślubnej, czyli takiej, która przynosi mi największą satysfakcję, ale i najwięcej stresu i emocji. 


W zeszłym tygodniu miałam przyjemność wykonywać reportaż ślubny znajomej pary. Pierwszy raz zdarzyło się tak, że poza zdjęciami, robiłam również makijaż ślubny Panny Młodej i Jej mamy, więc można powiedzieć, że pracowałam nad dwoma kwestiami jednocześnie. Podwójne zadania to również podwójna dawka adrenaliny i stresu, bo tego dnia, wszystko musi być perfekcyjne i nie ma miejsca na błąd.


Ponieważ nie jestem zawodowym, wykształconym fotografem, dużo rzeczy w tej pracy robię intuicyjnie. Myślę, że dzięki temu, że robię to rzadziej niż standardowy fotograf, nigdy nie popadłam w rutynę, i w każde zlecenie wkładam całe serce. Dobra organizacja to podstawa, ponieważ od niej zależy efekt końcowy, czyli to, jak będą wyglądały zdjęcia.


Jak zatem krok po kroku wygląda praca fotografa ślubnego? Standardowo spotykam się z Parą Młodą na kilka tygodni przed ceremonią, żeby omówić jak będzie przebiegał ślub, gdzie odbędą się przygotowania, jaki charakter będzie miało przyjęcie weselne. Staram się jak najlepiej poznać ich oczekiwania i dowiedzieć się, na czym najbardziej im zależy. W dniu ceremonii spotykamy się wcześniej, i przeważnie pierwsze zdjęcia wykonujemy podczas przygotowań. I tutaj zaczyna się zabawa - emocje biorą górę, dzwoni telefon, ktoś z gości nie dojechał, świadek się spóźnia, obrączki nagle zniknęły. Praca zaczyna nabierać tempa. 


Następnym, najbardziej stresującym etapem pracy jest sama ceremonia, przeważnie odbywająca się w kościele. Kościoły mają to do siebie, że rzadko są dobrze oświetlone, dlatego niewiele jest czasu, żeby opanować sytuację, trzeba działać szybko. Sam moment przysięgi dla mnie osobiście jest zawsze wzruszający, ale nie ma czasu na łzy, to przecież jeden z najważniejszych kadrów - obrączki! Po ceremonii Para Młoda przeważnie rozluźnia się, zaczyna się szczerze uśmiechać i dopiero wtedy widać u nich radość. 


Życzenia, zdjęcie grupowe pod kościołem, głęboki oddech - najważniejsze za nami. To, co wydarzy się na weselu, to już mniejszy stres, ponieważ wtedy mam już dużo czasu, sala jest jasna, a impreza będzie trwała do rana. Po drodze oczywiście zdjęcia przywitania, toastu, pierwszego tańca, i zabawa zaczyna się na dobre.


Po samym ślubie ustalamy termin sesji w plenerze. W tym temacie jestem zawsze bardzo otwarta, na plener przeznaczamy cały dzień, a Para Młoda po weselnym stresie jest już wyluzowana i chętna do współpracy. Dla mnie również jest to najprzyjemniejszy etap, ponieważ wszystko jesteśmy w stanie przygotować, zaplanować i przy tym dobrze się bawić.


Jeśli traficie na fotografa zaangażowanego w swoją pracę na 100%, poza tym, że udokumentuje dla Was ważne chwile, będzie dla Was również wsparciem i posłuży radą w wielu ślubnych kwestiach. Będzie też osobą, z którą spędzicie sporą część tego najważniejszego dnia, więc warto wybierać takie osoby, z którymi Wy będziecie się czuć dobrze i swobodnie, i nawiąże się między Wami nić porozumienia. Nie mogę się doczekać, aż będę mogła podzielić się z Wami efektami pracy z zeszłego tygodnia, zdjęcia niebawem!

Stay tuned!



Zdjęcia opublikowane w tej notce pochodzą z mojego archiwum ślubnego, zostały wykonane w 2012 roku.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

31. Nowości make up - świetna jakość i dobra cena | Maybelline, Bell, Golden Rose

Buenas tardes!

Im dłużej zawodowo związana jestem z branżą markowych kosmetyków (czy jeśli ktoś woli - selektywnych), tym bardziej przekonuje się, że rzadko coś z segmentu kosmetyków kolorowych warte jest swojej - wysokiej - ceny (tak, powiedziałam to!). Przeważnie płacimy za logo, markę, marketing, i całą oprawę, plus oczywiście za sam produkt, który po odjęciu wszystkich tych kosztów wart jest kilkanaście złotych.. czyli dokładnie tyle, ile kosztuje zamiennik drogeryjny, często równie dobry jakościowo. Inaczej jest w przypadku pielęgnacji, w którą na prawdę warto zainwestować. Dzisiaj jednak kilka nowości makijażowych, które świetnie mi się sprawdziły, a cenowo nie przekraczają trzydziestu złotych!


Pierwszy kosmetyk, który skradł moje serce podpatrzyłam na kanale Aleandry klik! już jakiś czas temu. Ola w swoich tutorialach na Youtubie zachwalała go kilkukrotnie, i faktycznie, po przetestowaniu polecam Wam go z całego serca! Mowa o kremowym cieniu do powiek Maybelline Color Tattoo w kolorze Creme de nude. Produkt ten perfekcyjnie wyrównuje strukturę powieki, pozostawia ją w wyrównanym, naturalnym kolorze, ale co najważniejsze - stanowi świetną bazę pod cienie. Testowałam go zarówno w dziennym, lekkim makijażu, jak i w wersji wieczorowej, i sprawdził się idealnie. Poszłam też o krok dalej, używając go jako bazy w makijażu ślubnym, który trzymał się całą noc. Nie ma szans, żeby z tym produktem cokolwiek na powiece się zrolowało, osypało, czy też, żeby makijaż nie był trwały. Nikt mnie nie namówi, żebym skusiła się na zakup innej bazy pod cienie!



Marka Bell nie przestaje mnie ostatnio zaskakiwać. Po matowych pomadkach, przyszedł czas na przetestowanie podkładu rozświetlającego. Pierwszym plusem jest gama kolorystyczna: wybrałam dla siebie odcień numer 1, który jest na prawdę jasny, nie utlenia się do pomarańczowego koloru i wpada w żółtą tonację. Osoby z jasną karnacją wiedzą, jak ciężko jest o taką kombinację w dobrej cenie. Podkład jest lekki, ale ładnie kryjący, nakładany beauty blenderem pięknie wygląda na twarzy. Mimo, że mam cerę mieszaną, po przypudrowaniu sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Dodatkowym plusem jest opakowanie z pompką.




Nie ma dobrego makijażu bez odpowiedniego podkreślenia brwi! Kolejna nowość, którą serdecznie Wam polecam, to kredka do brwi firmy Golden Rose. Kredka jest niesamowicie precyzyjna, bardzo trwała i odpowiednio twarda, co jest ważne przy wykonywaniu makijażu. Byłam mile zaskoczona kolorystyką - dobrałam sobie chłodny, ciemny, ale nie czarny odcień. Przeważnie mamy do wyboru trzy odcienie kredek do brwi - jasną, ciepły brąz oraz czarną, w przypadku Golden Rose, odcieni jest aż sześć.



Nie byłabym sobą, gdybym na zakupach kosmetycznych nie poszerzyła swojej kolekcji pomadek. Tym razem nie jest to nowość, ponieważ tę serię Golden Rose używam już od dłuższego czasu (recenzję znajdziecie tutaj: klik!). Skusiłam się na bardziej stonowany kolor, zbliżony do mojego naturalnego odcienia ust, który świetnie sprawdza się w dziennym makijażu. 



Jeśli w ostatnim czasie trafiłyście na dobry jakościowo kosmetyk w przystępnej cenie, koniecznie dajcie znać. 

Stay tuned!

cień do powiek Maybelline Color tattoo - Creme de nude: cena w Rossmanie - ok. 26zł (teraz 19,99)
podkład rozświetlający Bell Lightening Makeup - nr 1: cena w Rossmanie - ok. 27 zł
kredka do brwi Golden Rose Longstay - nr 101 : cena na wyspie GR - 19,99 zł
pomadka Golden Rose Matte Lipstick Crayon - nr 10 : cena na wyspie GR - 11.99 zł



Post nie jest sponsorowany, wszystkie wyrażone opinie są moje.