Odkąd rozpoczęłam moją przygodę z makijażem oka kilka lat temu, nie było (dosłownie!) dnia, żeby na mojej powiece nie zagościł eyeliner, jestem od niego totalnie uzależniona. Czasami zdarza mi się eksperymentować z kolorowym linerem, jednak przeważnie wybieram klasyczny, czarny tusz. U innych kobiet często podoba mi się makijaż z użyciem kredki, albo po prostu samych cieni, i oczywiście testowałam te opcje też na sobie, jednak bez linera czuję się po prostu niepomalowana!
Jako posiadaczka małych, wąskich oczu i jasnych rzęs wiem, że brak makijażu oznacza, że oko jest praktycznie niewidoczne, bez wyrazu i nie wygląda dobrze. Nie przemawia do mnie teoria części makijażystów, mówiąca, że dany kształt oka oznacza, że nie powinniśmy używać eyelinera - nic z tych rzeczy! Wystarczy, że metodą prób i błędów znajdziemy dla siebie właściwy kształt kreski i nauczymy się ją równo wykonywać. Trening czyni mistrza.
W pracy malując inne kobiety często słyszę, że to niemożliwe, że mam z natury bardzo małe oczy. Kreska linerem stwarza właśnie takie wrażenie - oko staje się większe, a spojrzenie bardziej wyraźne. Nie jestem fanką malowania zawsze takiej samej linii, w zależności od nastroju i pomysłu, kreska miewa różne kształty. Nie bójcie się eksperymentować.
Oczywiście do dobrego wykonania kreski niezbędny jest dobry eyeliner. Jeśli nadal szukacie swojego ulubieńca, polecam Wam mój sprawdzony liner marki Eveline, więcej o nim przeczytacie tutaj klik!.
Stay tuned!
Faktycznie różnica jest ogromna! Niestety samo wykonanie nie jest takie proste. Trzeba dużo ćwiczyć, żeby nabrać wprawy! Ciekawy post, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTrochę treningu, cierpliwości i można to ogarnąć ;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń