Mniej więcej dwa lata temu stanęliśmy przed decyzją dotyczącą wyboru naszego wymarzonego mieszkania. Nie jest to łatwa decyzja, ale cofając się teraz do wspomnień z tamtego czasu dziwię się sama sobie, że podeszliśmy do tego bez większego stresu i tak na prawdę jak na rangę tego wydarzenia, przyszło nam to z łatwością, chociaż nie od razu trafiliśmy na mieszkanie w pełni odpowiadające naszym oczekiwaniom.
Czym się kierowaliśmy? W naszym przypadku było tak: wiedzieliśmy na czym nam zależy, z czego nie zrezygnujemy, i sztywno się tego trzymaliśmy. Naszym priorytetem był ogródek i dobre skomunikowanie z miastem. Rozglądaliśmy się na obrzeżach miasta, ale też zdarzyło nam się oglądać inwestycje powstające nawet 25 km od miasta. Z perspektywy czasu bardzo się cieszę, że nie zdecydowaliśmy się na taką odległość. Mimo, że nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez samochodu, w życiu bywa różnie, i ważne było dla mnie, żebym mogła być w pełni samodzielna w momencie, gdybym została bez auta.
Umówiliśmy się na spotkanie z osobą z agencji nieruchomości, ale w naszym wypadku zupełnie się to nie sprawdziło. Na spotkaniu musieliśmy podać nasze priorytety, interesującą nas lokalizację i zakres budżetu, po czym otrzymaliśmy kilka ofert, ale żadna z nich nie okazała się w 100% odpowiednia. Plusem był fakt, że nie musieliśmy się spieszyć z decyzją i myślę, że to miało wpływ na bezstresowe przejście przez proces wybierania nieruchomości.
Na nasze wymarzone mieszkanie trafiliśmy przypadkowo. Powstającą wtedy inwestycję poleciła nam znajoma, która de facto kupiła mieszkanie na tej samej ulicy chwilę wcześniej. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że korzystała z pomocy tego samego biura nieruchomości, które mimo, że mieszkanie idealnie wpisywało się we wszystkie nasze oczekiwania, nie zostało nam przez nich pokazane. Wniosek jest zatem taki - gdybyśmy polegali tylko i wyłącznie na sugestiach agencji, nie natrafilibyśmy na mieszkanie, na które się zdecydowaliśmy.
I tak jak mawia się w przypadku ważnych decyzji w życiu - po obejrzeniu wiedzieliśmy, że to jest to, czego szukaliśmy. Decyzja, rezerwacja i wielka radość, że znaleźliśmy nasze miejsce. Ponieważ budynki dopiero powstawały, mogliśmy patrzeć jak nasze mieszkanie "rośnie" i się zmienia.
Mogliśmy decydować o zmianach w projekcie, przestawieniu ściany czy drzwi, z czego skorzystaliśmy np powiększając łazienkę. Muszę dodać, że jako osoby kompletnie zielone w tym temacie, wszystko robiliśmy intuicyjnie, ale gdybyśmy teraz mieli planować wszystko raz jeszcze, myślę, że mieszkanie wyglądałoby bardzo podobnie.
W ten sposób dotarliśmy do momentu, w którym odebraliśmy klucze do mieszkania. I tutaj zabawa dopiero się rozpoczynała. W dalszej części cyklu "Mi casa" opowiem o tym, co wydarzyło się później, o planowaniu kuchni z Ikeą, projekcie łazienki oraz o tym, ile jeszcze pracy przed nami.
Stay tuned!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz